-Czekaj na mnie na parkingu, będę za pare minut!-Wysapałam i rozłączyłam się. Schowałam komórkę do tylnej kieszeni moich spodni i wsiadłam do auta. Włożyłam kluczyki do stacyjki, a pojazd po chwili odpalił z głośnym warkotem.
Cat to moja przyjaciółka, która właśnie przyleciała z Nowego Yorku, aby zamieszkać razem ze mną i jej siostrą. Jest o rok młodsza ode mnie, więc dlatego dotarła do nas dopiero dzisiaj. Skończyła szkołę i postanowiła przeprowadzić się do Los Angeles, gdyż prócz mnie i Emily nie miała w NY nikogo bliskiego. Byłam pewna, że w przeciwieństwie do mnie, szybko znajdzie sobie pracę. Ja nadal jej poszukiwałam, jeśli można tak to nazwać. Odziedziczyłam dość spory spadek po śmierci moich rodziców, więc do tej pory starczyło mi na wszystkie wydatki. Nie chodziło o to, że byłam leniwa. Po prostu chciałam skosztować trochę życia, zanim na moją głowę spadnie masa obowiązków, a w tym praca, która będzie prześladować mnie aż do emerytury. Brzmi okropnie, nie?
Po upływie dwudziestu minut, znalazłam się na lotniskowym parkingu. Wysiadłam z auta i założyłam okulary przeciwsłoneczne, gdyż słońce dawało się we znaki. Oparłam się o maskę samochodu i w tej pozycji wypatrywałam Catherine. Minęło może dziesięć sekund, a ja już zobaczyłam szatynkę biegnącą w moją stronę. Wyglądała komicznie z tymi torbami, które za sobą wlokła. Wybuchłam gromkim śmiechem, a dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Jak to jest zobaczyć kogo po dziesięciu miesiącach? Wspaniale! Dziwiłam się całej naszej trójce, że potrafiłyśmy bez siebie wytrzymać.
Cat puściła mnie dopiero wtedy, gdy zakomunikowałam, że brakuje mi powietrza. Jak taki chudzielec może mieć tyle siły? Była chuda nie bez powodu, gdyż zajmowała się modelingiem. Od dziecka marzyła o byciu modelką, teraz mogła sobie na to pozwolić. Miała śliczne, brązowe oczy, włosy tego samego koloru, o które zawsze dbała oraz pełne usta, których bardzo jej zazdrościłam. Jednak ładna buźka to nie wszystko. Moja mała panienka Smith zawsze była uprzejma, sympatyczna i pomocna, co również mogłoby jej pomóc w karierze.
-Opowiadaj, co u Ciebie-zachęciłam dziewczynę, aby opowiedziała mi, co wydarzyło się przez ten cały okres, w którym się nie widziałyśmy. Przecież to cały rok!
Przez większość drogi Catherine nawijała o swoich sukcesach, wzlotach i upadkach, a ja dumnie słuchałam wszystkiego, co miała mi do powiedzenia. Nie można było określić mojego szczęścia w chwili, gdy powiedziała mi o podpisaniu kontraktu ze znaną marką kosmetyków!
Kiedy tylko podjechałyśmy pod dom, naprzeciw wybiegła nam Emily-siostra Cat, a zarazem moja przyjaciółka. Mieszkałyśmy tutaj razem od niecałego roku. Em spotykała się z gitarzystą zespołu R5-Rockym już prawie siedem miesięcy. Czasem zabierał nas na koncerty całej grupy, co bardzo mi się podobało, gdyż była to dla mnie fajna zabawa. Lynchowie i Ell byli naprawdę pozytywnymi osobami i wspaniałymi przyjaciółmi. Obdarzyli nas szczególną sympatią i troską, kiedy prawie wcale nie znałyśmy miasta.
Zaprowadziłam szatynkę do jej pokoju na poddaszu, aby się rozpakowała. Przyznam szczerze, że przygotowałam jej całkiem fajną sypialnię.
Było dokładnie dwadzieścia jeden minut po godzinie piątej, co oznaczało, że za godzinę i dziewiętnaście minut mamy stawić się w domy Lynchów. Zaprosili nas na kolację, gdyż bardzo chcieli poznać Cat. Widzieli naszą ekscytację, kiedy dowiedziałyśmy się, że nasza mała dziewczynka w końcu się do nas wprowadzi. No, już nie taka mała. Wyrosła z niej naprawdę wysoka i szczupła dziewczyna. O litości, gadam jak babcia Emily!
Ubrana byłam w czarne rurki, białą bluzkę i kurtkę jeansową, więc postanowiłam, że nie będę się specjalnie przebierać na tę całą kolację. Wszyscy tam i tak byli bardzo skromni, nie preferowali nie wiadomo jak eleganckich sukienek czy spódniczek. W sumie to dobrze, bo ja też zbytnio za nimi nie przepadałam. Od czasu do czasu mogłam założyć coś takiego, jednak nie robiłam tego zawsze. Emily i Cat myślały podobnie do mnie, więc również ubrały się dosyć luźnie. Byłam zaskoczona, że Catherine tak chętnie chciała iść. Ja bałam się nawiązywania nowych znajomości, ona wręcz przeciwnie. W pewnych kwestiach naprawdę się różniłyśmy.
Po godzinie przygotowań byłyśmy już gotowe, więc zabrałyśmy ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłyśmy z domu. Zakluczyłam drzwi, choć to wcale nie było konieczne, gdyż nasza dzielnica była baaaardzo spokojna. Żadnych kradzieży, włamań i tego typu rzeczy. Czasem zdarzały się jakieś bójki, ale to chyba normalne. Młodym ludziom różne rzeczy uderzają do głowy...
Dom, a raczej pałac naszych przyjaciół, znajdował się dosłownie kilka budynków dalej. Pare metrów i byłyśmy na miejscu. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem, który pod wpływem naszego dotyku zaczął "śpiewać". Drzwi otworzył nam Rocky, właśnie jego się spodziewałam. Emily wpadła w jego ramiona i złożyła długi pocałunek na jego wargach, a my weszłyśmy do środka. Nie nazywałam tego miejsca pałacem tylko dlatego, że był on bardzo bogato wystrojony, ale dlatego, że panowała w nim nieziemska atmosfera. Pałac jest idealny, zupełnie jak ten dom.
Rozebrałyśmy się, Rocky wziął nasze okrycie wierzchne i zaprowadził nas do salonu. Gdzie siedzieli pozostali domownicy. Ratliff, Ross, Rydel przywitali nas z uśmiechami na twarzy i zaprosili nas do stołu.
-Gdzie jest Riker?-zapytałam.
Riker to chłopak, którego darzę szczególną sympatią. Od początku był przy mnie, pomagał mi w trudnych chwilach, akceptował wszystkie moje głupstwa. Wiem, że głupio tak mówić, bo znamy się tylko trochę więcej niż pół roku, ale naprawdę jestem mu wdzięczna za to wszystko, co dla mnie robi. Emily i Rydel już dawno zauważyły, że traktuję go inaczej, niż resztę rodzeństwa. No cóż, był moim ideałem. Nie mogłam temu zaprzeczyć.
-Tu jestem!-krzyknął, wchodząc do pokoju.
Zaśmiałam się na jego widok, uszczęśliwiał mnie swoją obecnością.
Blondyn usiadł na krześle naprzeciwko mnie, obok niego siedział Ross i Ellington, który zaraz po Rikerze był drugą osobą, która bardzo mi pomogła. Często miewałam dni słabości, np. gdy myślałam o zmarłych rodzicach czy innych dołujących mnie rzeczach, a ta dwójka zawsze była przy mnie.
Moja relacja z Rikiem była nadzwyczaj dziwna. Oboje wiedzieliśmy, że lubimy siebie bardziej, niż pozostałe osoby, jednak nikt z nas nie umiał tego okazać. Moglibyśmy tak lekceważyć uczucia do końca życia. Z jednej strony chciałabym czegoś więcej, z drugiej było mi dobrze, gdy byliśmy tylko przyjaciółmi. Nie, gadam bzdury. Chciałam czegoś więcej, chciałam poczuć jego dłoń na mojej dłoni, jego usta na moich ustach, chciałam j e g o.
Hejka!
Rozdział 1 taki trochę nudny, ech... Za pare rozdziałów powinno się rozkręcić. Mam nadzieję, że historia Was zaciekawi.
Zapraszam do zajrzenia do strony z bohaterami. Wygląd nie zachwyca, ale wszystko robiłam sama, więc w sumie jestem dumna XD
Komentujesz=motywujesz :) Miło by było przeczytać coś pod postem! ♥
Zapowiada sie baaaaardzo obiecująco :3 Oczywiście czekam na ciąg dalszy bo juz zrobiło się ciekawie :D dalszej weny Ferka <3
OdpowiedzUsuńHsnzhsjsbzi znow zaczelas pisac! Nie moge sie doczekac nastepnych rozdzialow :))
OdpowiedzUsuńFantastyczny <3
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuń